Marek Zimnol

2017 02 04

IMG_6564
Marek Zimnol
urodzony:
 23.06.1973r.
zamieszkały: Rybnik
klub: SNS Racing
maszyna: Suzuki LTR
dotychczasowe osiągnięcia:
* 3 Miejsce – Klasyfikacja Klubowa Enduro 2016r.

Podsumowanie Sezonu 2016r.

Są takie momenty w życiu zawodnika, kiedy po prostu „nie idzie”, kiedy ilość pecha przekracza wszelkie granice i gdy wydaje się, że już gorzej być nie może a życie pokazuje nam, że nie mamy racji, dokładając kolejną łyżkę goryczy.
Zawodnicy różnie przyjmują nadmiar pecha, jedni załamują się, widząc ogrom pracy, pieniędzy i sił, jakie włożyli w swoje starty, inni wychodzą z sytuacji jeszcze twardsi i mają jeszcze większą motywację do dalszej walki.
To właśnie taką siłę woli zaprezentował nam wszystkim Marek Zimnol, który przeżył w tym roku jeden z gorszych sezonów w swej karierze.
Zacznijmy jednak od początku, a początki sezonu 2016 sporo się opóźniły, wszystko za sprawą zimowego serwisu maszyn obu braci Tomasza i Marka Zimnoli, którzy swój sprzęt otrzymali właściwie tuż przed pierwszą rundą Pucharu Polski w Enduro.
Jako że cykl Enduro był w tym roku celem obu zawodników SNS Racing, nie pozostawało nic innego, jak bez treningu ruszyć do boju w znajdującym się w okolicach Piotrkowa, Buczku.

Organizowane na prędce zawody nie należały do najlepiej przygotowanych, chaos z tworzeniem poszczególnych klas spowodował, że zawody nie zapisały się dobrze w pamięci wielu zawodników.
Jednak nie problemy organizacyjne, lecz problemy ze sprzętem sprawiły, że pierwsze zawody z cyklu Enduro nie należały do udanych w wykonaniu Marka Zimnola.
Jeszcze przed startem dosłownie rozsypał się przycisk, który umożliwiał naszemu zawodnikowi uruchamianie swojej Suzuki LTR, na domiar złego próbując odpalić, Marek całkiem rozładował akumulator.
Pomoc kolegów i prowizoryczna naprawa umożliwiły ruszyć Rybniczaninowi, na trasę jednak każdorazowe zgaszenie quada skutkowało ponowną zabawą z elektryką i straty czasowe.
Cały dzień zmagań był prawdziwą gehenną, qład wielokrotnie stawał na odcinku, blokując innych zawodników, w tym kolegę klubowego Marka, Dawida Kawika.
Pomimo wszystkich przeciwności i olbrzymiej straty czasowej Markowi udało się dotrzeć do mety, na której rozpoczęły się nerwowe próby naprawy przycisku.
Niestety w warunkach bojowych przycisku nie dało się naprawić, a części zapasowych do quadów w wiejskich sklepikach się nie dostanie, więc Rybnicznin zmuszony był do kontynuowania rywalizacji z usterką.
Marek nie należy jednak do ludzi, którzy łatwo się poddają i choć 17 miejsce nie należało do rewelacyjnych wyników, to Rybniczaninowi udało się ukończyć zawody, wywożąc cenne 4 punkty.

Kolejną edycją pucharu, na jaką udała się załoga SNS Racing, była położona pośród malowniczych plenerów Gór Sowich, runda w Wałbrzychu.
Lubiana przez wielu zawodników bardzo szybka i wymagająca trasa, biegnąca po terenach po kopalnianej hałdy to to, co Markowi stanowczo przypadło do gustu.
Dwa dni rywalizacji przyniosły naszemu zawodnikowi wiele radości a niepsująca się maszyna i dobre tempo pozwalające ocierać się o podium to klucz do sukcesu.
Choć upragnionego „pudła” nie udało się zdobyć to dwa czwarte miejsca w naprawdę mocnej stawce quadów napędzanej na jedną oś to naprawdę świetny rezultat.

Po tak udanym weekendzie obaj bracia bardzo chcąc doszlifować formę, której niedane im było umacniać przed sezonem, zorganizowali wspólny trening, zapraszając kilu bardziej doświadczonych kolegów.
Niestety trening szybko się zakończył, gdy podczas okrążenia rozgrzewkowego właśnie Marek ulega bardzo poważnemu wypadkowi.
Po długim napędzaniu Rybniczanin wpada na usypany przez nieznanego sprawce wał ziemi, widząc go, Marek wie, że nie da rady wyhamować maszyny i postanawia przeskoczyć przeszkodę.
Niestety ta sztuka nie udaje się, a nasz zawodnik przy dużej prędkości kilkukrotnie roluje przez przednią oś.
Wypadek wygląda fatalnie, poturbowany Marek leżący obok quada, wśród pozostałych zawodników, którzy natychmiast wzywają pomoc i opiekują się rannym, czekając na przyjazd karetki.
Pomoc szybko nadciąga i Rybnicki zawodnik pod opieką brata i lekarzy ląduje w szpitalu, gdzie po dokładnych badaniach okazuje się, że wypadek, po, mimo że wyglądał fatalnie, skończył się znacznie lepiej, niż mógł w rzeczywistości.
Diagnoza nie jest zła, dwa pęknięte kręg szyjne, to poza ogólnymi potłuczeniami, najpoważniejsze z obrażeń, jednak oznaczają one, iż Marek nie będzie mógł uczestniczyć przez dłuższy czas w startach.

Trzymiesięczna rekonwalescencja jest równoznaczna z końcem marzeń o dobrych wynikach w Enduro i kolejne dwie rundy Pucharu Polski klubowicz SNS Racing spędza jako kibic.
Markowi nie w głowie jednak rezygnacja i przez cały czas chce, choć na zakończenie sezonu pojawić się na ostatniej rundzie Pucharu Polski Enduro, jaka miała obyć się w Nowym Sączu.
Ta sztuka udaje się i choć lekarz leczący Rybnickiego zawodnika nie byłby zachwycony z tego startu, to uzbrojony w prezent od swojej rodziny (system ochrony karku Hans), Marek rusza już nie po wynik, ale dla samej frajdy z jazdy.
Wielka werwa, z jaką Marek przystąpił do zawodów, nie zakończyła się dobrze, gdyż tuż po tarcie zawodnik SNS Racing po raz kolejny bardzo poważnie wydzwonił.
Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy okazało się, że szczęśliwie samemu zawodnikowi nic się nie stało, tego szczęścia nie miała niestety jego maszyna, zniszczona piasta i drążek kierowniczy oznaczały koniec udziału w zawodach.
Gdy zrezygnowanemu Markowi nie pozostało już nic innego jak pakować się do domu, z pomocną ręką przychodzi brat Marka Tomasz, który podobnie jak brat zakończył zmagania podczas pierwszej pętli z powodu awarii.
Tomek, wiedząc jak bardzo bratu zależało na starcie, postanawia przełożyć dobre części ze swojej maszyny do Suzuki brata i gdy pozostali zawodnicy SNS walczyli na odcinkach specjalnych w depo trwała walka z czasem, by uruchomić maszynę na czas.
Sztuka ta udaje się i następnego dnia Marek Zimnol może kontynuować zmagania wraz z pozostałymi klubowiczami i pomimo nie najlepiej prowadzącej się maszyny ukończyć drugi dzień zawodów na trzecim miejscu.

Tym pozytywnym akcentem Marek nie zamierzał jednak kończyć sezonu i dla czystej przyjemności wziął udział w trzech rundach z cyklu Cross Country.

Pierwszą z tego cyklu stała się runda CC w Lipowczycach, do której Marek przystąpił z nie do końca sprawną maszyną, ta tuż przed zawodami miała zwarcie, co doprowadziło do przepalenia się jednego z układów.
Prowizoryczna naprawa pozostawiała wile do życzenia, jednak nie było czasu na profesjonalny serwis, więc na starcie Marek stawił się działającą, „na słowo honoru” Suzuki.
Elektryka szybko dała się jednak we znaki a Marek stanął już na okrążeniu zapoznawczym i gdy cała stawka wystartowała nasz zawodnik, na poboczu usuwał awarie.
Na szczęście maszyna po raz kolejny odpaliła, jednak Rybniczanin mógł już jedynie przejechać się dla frajdy, nie mając szans na żaden wynik.
Czysto treningowa jazda skończyła się po kilku okrążeniach, gdy biała Suzuki LTR po raz kolejny odmówiła posłuszeństwa, tym razem jednak nic nie daje się zrobić, co oznaczało koniec jazdy dla klubowicza SNS.

Kolejne zawody, w jakich udział wziął Marek Zimnol to bardzo trudne technicznie zawody w Biskupicach, tu Rybniczanin przyjął za główny cel dojechać do mety bez przygód i tę koncepcję skutecznie realizował.
Metę udaje się osiągnąć na 10 miejscu, co w silnej stawce nie stanowi ujmy na honorze, nie to jednak było ważne a świetna zabawa i cenne treningowe kilometry.

Ostatnie w sezonie zawody, w jakich Markowi udało się wziąć udział, miały toczyć się na dobrze wszystkim znanym torze Cross Country, w Dąbrowie Górniczej.
Tu w mroźnych warunkach zawodnicy mieli jedną z ostatnich okazji, na spróbowanie swych sił, startując koło w koło wraz z innymi konkurentami.
Startu w Dąbrowie Marek nie zaliczy jednak do udanych, jego Suzuki nie długo po starcie po raz kolejny stanęła z powodu awarii elektryki i nie dała się ponownie odpalić.
Zrezygnowany zawodnik SNS musiał po raz kolejny pozostawić maszynę na odcinku specjalnym, pieszo wracając do parku maszyn i tym samym zamykając niezbyt udany sezon 2016.

Pomimo tych wszystkich niepowodzeń Marek stanowczo się nie poddaje i już czyni przygotowania i plany sezonu 2017.
Z całych sił i całą redakcją trzymamy zatem kciuki z jego Powodzenie i nie możemy doczekać się, gdy znów zobaczymy Marka Zimnola na odcinkach specjalnych.

Okiem Fotografa: Jest mi niezwykle miło opisywać poczynania Marka Zimnola, którego znam już w sumie trzeci sezon. To człowiek, o którym z czystym sercem mogę powiedzieć, że jest pasjonatem tego wspaniałego sportu.
Widać na każdych zawodach, jaką frajdę sprawia mu pokonywanie kolejnych kilometrów odcinków specjalnych i choć nie zawsze wynik jest rewelacyjny, to każda meta sprawia mu niezwykłą przyjemność.
Do tego Marek jest osobą niezwykle skromną i przed rozpoczęciem pisania tego podsumowania prosił mnie o to, by nie nazywać go sportowcem a bardziej hobbystą tego wspaniałego sportu.
Cenie sobie to bardzo, choć osobiście nie do końca się z nim zgadzam, gdyż uważam, że Marek nie raz pokazał w boju, iż dorównuje zawodnikom z czołówki Enduro, do tego wieże, że jeśli robi się coś z pasją to wyniki prędzej czy później pojawiają się same.
Dla tego Marku z wielką radością będę kibicował Ci w kolejnych rundach Enduro i Cross Country oraz czekał, gdy będę mógł pogratulować Ci, pierwszego w karierze zwycięstwa, co jak myślę, nastąpi już wkrótce.

Plany na przyszły sezon:
Marek ma bardzo ambitne plany dotyczące przyszłego sezonu.
Po raz kolejny Marek Zimnol wraz z pozostałymi klubowiczami SNS Racing weźmie udział w pełnym cyklu Pucharu Polski Enduro.
Ponadto Rybnicki zawodnik chce spróbować swych sił w Pucharze Polski Cross Country, gdzie w nowych dla siebie rundach w Żaganiu, Pińczowie oraz dobrze znanej rundzie w Dąbrowie Górniczej stanie do walki wśród wielu utytułowanych zawodników.

Kilka słów od zawodnika:
Oczywiście nie mogło zabraknąć podziękowań i tu Marek pragnie bardzo podziękować w szczególności bratu Tomaszowi, który zaraził go tym wspaniałym sportem. To on sprzedał mu pierwszą maszynę i on prowadził go przez początki w tym wymagających zawodach, więc Marek nie może zapomnieć o tak ważnej dla siebie osobie.
Kolejne życzenia Marek kieruje do rodziców, którzy cierpliwie wspierają w tym niebezpiecznym sporcie obu synów.
Rybnicki zawodnik nie zapomina również o tych, którzy wspomagają jego starty, dziękując za pomoc pragnie zwrócić się do Mieczysława Hulbója z firmy EMCAR Rybnik, za wsparcie oponiarskie i mechaniczne, Rafała Piechy z firmy ATV Moto Serwis Bielsko-Biała za serwisowanie maszyny oraz za działania medialne naszej skromnej redakcji a w szczególności dla Rolanda Hanke za wiele wspaniałych zdjęć.
Na końcu Marek pragnie podziękować kolegom z klubu SNS Racing za wspaniałą atmosferę oraz wzajemną pomoc podczas zawodów a w związku z tym nie może zapomnieć o najwierniejszym kibicu klubowiczów, czyli Gosi Czyszczoń, która przez cały sezon wiernie dopingowała cały team SNS Racing.

Korzystając z okazji, Marek pragnie też zwrócić się za naszym pośrednictwem do wszystkich tych, którzy z pozycji kibica śledzą zmagania na naszych klubowiczów. Zapraszając wszystkich do spróbowania swych sił na trasach zawodów w całej Polsce oraz zapewniając, że drzwi klubu SNS Racing dla wszystkich stoją otworem.
Zdjęcia z sezonu 2016r.
A tak Marek Zimnol radził sobie podczas zawodów.
Zdjęcia Roland Hanke.