Rajd Śląska – Rajd skrajnych emocji.

2022 09 14

Lato się kończy, dzieci poszły do szkoły, a faza Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski wkracza w decydującą fazę walki o tytuł.
Pole walki wyznaczone zostały na naszej Śląskiej ziemi najpierw podczas Rajdu Śląska, a następnie powracającej do kalendarza RSMP Rajdu Wisły.
Rajd Śląska poszedł na pierwszy ogień i nasza flagowa impreza na południu zaskoczyła w tym roku wszystkich, gdyż poza dobrze znanymi odcinkami na południe od bazy rajdu w Chorzowie organizatorzy jeden dzień rajdu przenieśli wysoko na północ w okolice Zawiercia.
To posunięcie było szeroko komentowane po ukazaniu się mapek i jak sam pomysł nowych odcinków był świetny tak jak ich oddalenie od bazy i harmonogram stwarzał sporo kontrowersji.
Dla zawodników ilość kilometrów dojazdówek w stosunku do ilości kilometrów OS-owych była bardzo nie korzystna, co w czasach kryzysu i kończących się budżetów jest bardzo ważne.
Od strony kibiców rajd też był tak ułożony, że oprócz dalekiego dojazdu kibice mogli obejrzeć raptem dwa odcinki (jeśli liczyć takie, na które warto było jechać) więc znaczna część fanów zakończyła rajd na sobocie, niejako bojkotując drugi dzień rajdu.
Prawda jest taka, że początki są zawsze trudne, my mamy nadzieję, że na przyszły rok uda się tak skonfigurować odcinki, aby były zrobione przyjaźniej dla wszystkich.

Kolejną niespodzianką było przeniesienie ceremonii startu spod stadionu w Chorzowie na rynek w Katowicach oraz odcinek miejski biegnący w centrum pod samym spodkiem. To już stanowczo mogło się podobać i chcielibyśmy, aby stało się to obowiązkowym punktem kolejnych odsłon rajdu.

Tymczasem bardzo dobrze rajd zaczął Tom Kristensson, jego Hyundai podróżował po odcinkach pewnie i na koniec pierwszego dnia zjeżdżając na ostatni odcinek pod stadionem w Chorzowie miał na koncie 3 zwycięstwa i komplet odcinków zakończonych podium. Goniący Szwedzkiego kierowcę w drodze do tytułu Mistrza Polski Grzegorz Grzyb jechał nieco słabiej, co w jego przypadku oznaczało brak OS-owych zwycięstw, ale stale meldowanie się na podium i drugie miejsce ze stratą do lidera 1,1 sekundy po pierwszym dniu.

Z bardzo dobrej strony na nierównych Śląskich odcinkach pokazali się Zbyszek Gabryś i Jarosław Szeja, obaj panowie wygrali po jednym odcinku i obaj przez chwilę liderowali w rajdzie ostatecznie po pierwszym dniu Szeja był trzeci a Gabryś piąty.
Między nimi  na czwartym miejscu uplasował się Kacper Wróblewski, lokalny zawodnik narzekał na zły dobór opon i nastawów zawieszenia, gdyż prawdopodobnie liczył na opady deszczu w trakcie pierwszej pętli.
Tych jednak nie było a zasyfiona, lecz sucha nawierzchnia nie dawała mu dobrej przyczepności, inną rzeczą jest fakt, że zawodnikowi Orle Teamu przydarzały się drobne błędy.

Wśród aut napędzanych na jedną oś prym wiódł Sobczak, jego Porsche 911 nie dało szans, nie tylko ośkom, ale po pierwszym dniu znajdowało się na 8 miejscu pokonując wszystkie N-ki, Proto, auta klasy R3 oraz jedną R5.
Nieznacznie gorzej radził sobie Sroka, tym razem jednak prowadził swojego Peugeota znacznie spokojniej, co nie przeszkadzało mu liderować w swojej klasie.

Drugi dzień przyniósł spore zmiany, bo oprócz nowych odcinków zawodnikom przyszło się zmierzyć ze zmienną aurą, nad trasą przeszła bowiem spora ulewa, która pomieszała szyki zawodnikom.
Na pierwszy ogień powstał problem z zapowiadanym przed rajdem przejazdem przez wodę.
Większy rów, który przed rajdem był kompletnie suchy, w dniu rajdu wypełnił się wodą na tyle, że jadąca wolno zerówka prawie nie zalała silnika.

Skoro w aucie jadącym w  ślimaczym tempie woda weszła tak wysoko, to auto w trybie rajdowym zalałoby filtr powietrza, uszkadzając jednostkę napędową.
Organizatorzy na szybkości skrócili OS o 1/3 jego długości, przenieśli start i z niewielkim w sumie opóźnieniem wznowili rajd.
Kolejną niespodzianką, jaka tym razem czekała na zawodników, były łaty piachu i błota, jakie deszcze wyniosły w wielu miejscach na odcinki, kto zatem nie korzystał z usług szpiegów mógł się srogo zdziwić gdy wjechał na śliską niespodziankę.
Rajd zaczął się spokojnie, choć nie brakowało pierwszych ofiar, tak np. bracia Szejowie uszkodzili swojego Hyundaia I20 R5, ale auto ze zdefasonowanym przodem i uszkodzonym zawieszeniem podróżowało dalej.
Sporo załóg miało też problemy na odcinku Pilica, miał on wystawić na próbę ich odwagę, gdyż OS nie był zbyt techniczny, natomiast jazda po betonowych płytach, praktycznie non stop na pełnej prędkości na mokrym wymagała dużych…. (no wiecie).
Cały wic w tym, że na jadących czekały wspomniane już błotne niespodzianki więc znaczna część uczestników, miała większe lub mniejsze przygody, o czym świadczyły części przyrody, wystające zza zderzaków.
Prawdziwy pogrom przyszedł natomiast na trzecim niedzielnym odcinku „Łany Wielkie”, nie był to jakiś szczególny OS, natomiast jak widać nawet niepozorny odcinek, może zaskoczyć swą nieprzewidywalnością.

Pierwsi na liście pechowców pojawili się po raz kolejny bracia Szejowie, nie wiadomo czy przez uszkodzone wcześniej zawieszenie, czy po prostu przez pecha lokalna załoga wypadła z urwanym zawieszeniem po lekkim uderzeniu kołem w mostek.
Uderzenie było delikatne, jednak jego konsekwencje były poważne, gdyż Hyundai zawirował bezwładnie, stając na poboczu.
Świetny wynik z dnia pierwszego niestety prysnął jak złoty sen i trzeba przyznać nieco na życzenie kierowcy.
Dosłownie 500 metrów dalej ujechał kolejny pechowiec, czyli Sylwester Płachytka, jego Skoda na zasyfionym łuku uśliznęła się tyłem uderzając w wystające pnie drzew, a następnie odbijając się, wypakowała w drzewa, po drugiej stronie drogi.
Auto skończyło na poboczu, z urwanymi trzema kołami.
Zważywszy, że kierowca rozbił już niebieską Skodę dnia pierwszego i przez cały rajd przejechał raptem 3 pełne odcinki, nie może nazwać swego występu za udany.
Poważny wypadek miał Łukasz Byśkiniewicz, który przy bardzo dużej prędkości wyleciał z drogi, ścinając słup i kończąc swój start na boku.
Załodze na szczęście nic się nie stało, ale „Byśki” miał na liczniku prawie 150km/h więc stanowczo nie były to żarty, na pocieszenie został film nagrany przez kibiców, który myślę widział już każdy fan motorsportu.
Na odcinku odpadł jeszcze Dariusz Poloński, więc tak na tym jednym odcinku rajd stracił połowę czołowych zawodników, a to nie zdarza się często.

Gdy jedni czekali na transport do domu, inni walczyli o najwyższe laury i tak od samego początku dnia atak rozpoczął Grzegorz Grzyb, wygrywając pierwsze dwa odcinki, wysunął się na prowadzenie, zyskując nawet małą przewagę.
Tom Kristensson jechał szybko, jednak na mokrej nawierzchni nie czuł się chyba na tyle swobodnie, by zaatakować swojego największego rywala.
Szwed wygrał co prawda jeden z odcinków, ale Grzegorz Grzyb wraz z Adamem Biniędą wygrali 4 próby i z przewagą ponad 7 sekund pokonał Toma Kristenssona i Andreasa Johansson, wygrywając Rajd Śląska.
Trzecie miejsce przypadło Kacprowi Wróblewskiemu z Jakubem Wróblem a poza podium znaleźli się Zbigniew Gabryś z Danielem Dymrskim.

Swoją życiówkę zaliczyli Jacek Sobczak z Michałem Marczewskim, udowodnili oni, że to nie tylko mocne auto daje im przewagę, ale jadąc po mokrym niełatwym w prowadzeniu porsche 911 pokonali całe zastępy aut 4×4 i osiek.
Brawa należą się nie tylko Sobczakowi, ale również Piotrowi Parysowi z Andrzejem Górskim, ten młody zawodnik pokazał się z dobrej strony. Pierwszego dnia zamykając autem Proto pierwszą dziesiątkę, a drugiego awansując, kończąc na miejscu 6 w generalce i wygrywając klasę NAT 2.
Miejsce 7 przypadło zwycięzcy klasy 3 Kamilowi Bolkowi z Łukaszem Jastrzębskim, prowadzący Fiestę Rally jechali szybko, choć nie bezbłędnie co wystarczyło, by osiągnąć metę na bardzo dobrym miejscu.
Na 8 miejscu rajd ukończyli Michał Tochowicz z Piotrem Białowąsem w Citroenie C3 R5 ich występ pozostawiał sporo do życzenia, duża ilość błędów i średnie tempo są zrozumiałe małym doświadczeniem.
Przetrwali oni jednak niedzielny pogrom i pułapki więc choć zostali pokonani przez teoretycznie słabsze auta, mogą cieszyć się z punktów za 8 miejsce.
Miejsca w czołowej dziesiątce zamykali Rafał Kwiatkowski i Jacek Zieliński w Subaru STI oraz Adam Sroka z Patrykiem Kielarem, jadący Peugeotem 208 Rally 4 oni z kolei pokazali dużą  regularność i wygrali swoją klasę.

Rajd Śląski minął pod znakiem mieszanych emocji, było słońce i był deszcz, były wspaniałe zwycięstwa i gorzkie porażki i w końcu były pozytywy i negatywy, jedno jest pewne, ten rajd na pewno zostanie w naszej pamięci.
Mamy nadzieję, że włodarze Rajdu Śląska będą rozwijać w dalszym ciągu tę imprezę i że będą to robić zawsze z głową.
Teraz zapraszamy na bardzo ciekawą galerię zdjęciową, jaką przyszykował dla was nie kto inny jak nasz wytrwały fotograf Roland Hanke.
Zapraszamy.