51 Barum Rally Zlin… Jan Kopecky bierze wszystko!

2022 08 31

„Barumka je tady” takie hasło niesie się jak w mediach tak wśród Czeskich kibiców na długo przed samym rajdem. To właśnie pokazuje, jak wielkim świętem jest u naszych sąsiadów ich największa impreza rajdowa.
Gdy wjedzie się do miasta Zlin, który jest bazą rajdu, już od wstępu witają nas plakaty, banery i wiele drobiazgów, które wskazują na to, że wydarzy się tu coś naprawdę wielkiego.
Rajd tym razem był nieco odmienny od tego co znamy z poprzednich edycji, wszystko za sprawą nowego promotora rajdu, który przeorganizował nieco harmonogram rajdu.
Sprawa tyczyła się zwłaszcza soboty, kto był, ten wie, że w ten dzień zazwyczaj odcinki specjalne toczyły się do późnych godzin nocnych. Tym razem jednak ze względu na dostępne na stronach „WRC” relacjach na żywo, sobotnie OSy przeprowadzono w dwóch pętlach po 3 odcinki, które kończyły się w okolicach godziny 20.
Niedziela też była nieco zmieniona, dzięki czemu meta zaczynała się nieco później niż zwykle, ale to można uznać jedynie za plus, gdyż dzięki temu harmonogram był nieco luźniejszy.
Stawka, jaka przybyła do Zlina, nie była słaba, jednak nie można nazwać jej też porywającą i to jak ze strony mistrzostw europy tak i mistrzostw Czeskiej Republiki. Już na samym początku rozwiązała się sprawa Mistrza Europy, na Barum nie przyjechał bowiem Belg Simone Tempestini, który zachował matematyczną szansę na tytuł.
Erfen Larena i Sara Fernandez mogli zatem cieszyć się w pełni zasłużonym tytułem, najlepszej załogi starego kontynentu w roku 2022. Sympatyczna para jeszcze przed startem wzięła udział w ceremonii wręczenia nagród co okazało się niejako proroczym rozwiązaniem, swój sukces świętowała również Polska załoga Igor Widłak z Danielem Dymurskim, zostali oni bowiem Mistrzami Europy w klasie Rally 3. Na Starcie było więc świętowanie, do którego dołączył się zwycięzca Power Stagea a był nim nie kto inny jak Jan Kopecky. 10-krotny zwycięzca Barumki nie dał szans rywalom i to on pierwszy wybierał nr startowy.
Tuż za nim uplasował się Austriak Simon Wagner i kolejny lokalny driver Filip Mareś. Nie inaczej było na odcinkach, nocny OS w centrum Zlina po raz kolejny zapisał na swoje konto Kopecky i to on kończył dzień na pozycji lidera.
W sobotę karty zaczęła rozdawać jednak pogoda i jak w pierwszy dzień wszyscy byli zlani potem od żaru lejącego się z nieba, tak sobotni poranek przywitał pierwszy OS rzęsistym deszczem.
Ulewa nie trwała jednak długo, ale czołówka zawodników jechała po mokrym asfalcie, co wyjaśnia wyniki, gdyż OS zapisał na swoje konto Węgier Miklós Csomós jadący poza stawką mistrzostw europy na przesychającej nawierzchni.
Dalsza część rajdu miała już jednak odbywać się po suchym, co nie zmieniało faktu, że w leśnych, bardzo wymagających częściach odcinków panowała zdradliwa wilgoć.
Szybko przekonał się o niej świeżo upieczony Mistrz Europy, który na odcinku Drżkova uśliznął swoją Skodę na szybkim prawym łuku i z pełnym impetem uderzył w drzewo. Siłą była tak potężna, że Fabia wypluła motor spod maski, a załoga na szczęście jedynie na badania pojechał do szpitala.
Bardzo podobnie na tym odcinku wypadł dobrze znany Polskim Kibicom Tom Kristensson, jednak w jego przypadku i prędkość i zniszczenia były znacznie mniejsze, urwane tylne koło kończyło jednak jego szanse na walkę.
Kolejnym pechowcem okazał się Ken Torn jadący dobrze znaną Polakom Fordem Fiestą, niestety na ślepym prawym zakrętem za szczytem wyleciał z drogi, opierając się o zagajnik. Choć pojechał dalej, to kilka set metrów dalej uszkodzone zawieszenie nie wytrzymało a biało niebieski Ford, zatańczył na boku i osiadł na kołach.
Szczęściem w nieszczęściu było to, że zawieszenie wytrzymało przejazd przez słynną hopkę na Semetinie, gdyż auto w momencie straciło kontrolę i uderzyło w skarpę obracając się. Wolimy nie myśleć ci by było gdyby trafiło na miejsce z kibicami.
Kolejnymi pechowcami odcinka Drżkowa stali się Miklos Csomos / Attila Nagy, załoga zaparkowała swoją Skodę w drzewach tak mocno, że jeno z nich wbiło się do środka od strony, pilota przesuwając klatkę i nogi pilota do tunelu środkowego.
Na szczęście to kolejna załoga, której nic wielkiego się nie stało, jednak na wszelki wypadek została odwieziona do pobliskiej „Nemocnice”

Tymczasem na odcinkach toczył się zacięty bój, ale między zawodnikami z Czech, liderował Kopecky za nim w całkowitej klasyfikacji był Vaclav Pech w Focusie WRC a na najniższym stopniu podium widniał Erik Cais.
Europejska czołówka ewidentnie nie miała podejścia do dobrze znających trasy lokalnych driverów, dopiero 6 po pierwszym dniu był Simon Wagner a 7 Norbert Hercig.

Niedzielny poranek to znowu przelotne opady deszczu, ale pogoda stanowczo nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Nieco z rezerwą zaczął lider rajdu mający znaczną przewagę, za to ewidentnie zaczęła toczyć się batalia o drugie miejsce, przystąpili do niej Dominik Stritecky, Filip Mareś, a nawet z odległej pozycji Simon Wagner.
Po pierwszej pętli na drugim miejscu usadowił się Mareś, który zepchnął na trzecie miejsce Striteskiego, i Caisa który w znacznie gorszej dyspozycji, wypadł poza podium.
Pecha miał też Vaclav Pech, wypadł on na chwilę poza drogę i choć zniszczeń nie było to jednak strata czesowa wykluczyła go z walki o zwycięztwo.

Gdy do przejechania zostały zaledwie trzy odcinki, swoje trzy grosze wtrąciła pogoda, która zaraz po starcie postanowiła uwolnić zawartość ciemnych chmur.
Rzęsisty deszcz był tak intensywny, że żadna opona nie była w stanie odprowadzić takiej ilości wody z jezdni, a w połączeniu z częścią bardzo zniszczonej nawierzchni na odcinku Bunć stanowił wręcz śmiertelną pułapkę.
Nie trzeba było długo czekać na smutne doniesienia, jako pierwszy w krzakach swoją Fiestę zaparkował Ken Torn, uszkodzenia nie były wielkie i z gałęzią wystającą spod maski Estończyk pojechał dalej.
Cóż to jednak skoro uszkodzona chłodnica sprawiła, że w krotce musiał się poddać i wycofać z rajdu.
Przedłużająca się przerwa jaka powstała na OSie nie zwiastowała nic dobrego, choć każdy miał nadzieję, że to przerwa spowodowana kapryśną aurą.
Szybko jednak okazało się, że przyczyną tego postoju był poważny wypadek złogi Alberto Battistolli / Simone Scattolini, Włoska załoga z olbrzymią prędkości najpierw odbiła się od drzew, by zatrzymać się na leżących przy drodze kłodach.
Siła uderzenia była potworna, auto zatrzymując się, pozbyło się za jednym strzałem motoru i układu kierowniczego, który leżał nieopodal.
Załogę odwieziono do szpitala, na całe szczęście okazało się, że załodze nic wielkiego się nie stało, a kontuzje po wypadku są jedynie powierzchniowe.
Odcinek przerwano, jednak deszcz w mniejszym lub większym stopniu towarzyszył zawodnikom do samego końca.

Lider rajdu końcówkę jechał (jak na niego) dość spokojnie, dwa 4 miejsca i załoga Jan Kopecky / Jan Hlouśek mogli cieszyć się z jedenastego w karierze zwycięstwa w rajdzie Barum i dziewiątego tytułu Mistrza Czeskiej Republiki.
Druga pozycja przypadła załodze Filip Mareś z Radowanem Buchtą, załoga ta obroniła swoje miejsce i z wielką radością mogli  świętować swój prywatny sukces.
Prawdziwą batalię zgotował pozostałym Czechom Simon Wagner, Austriak rzutem na taśmę przeskoczył Caisa i Striteskiego wygrywając przed ostatni OS i wskakując wraz z pilotem Geraldem Winterem na najniższy stopień podium.

Zeszłorocznemu pechowcowi Erikowi Caisowi z nowym pilotem Petrem Tesinskim pozostało miejsce poza podium, jednak jego jeździe daleko było do tego co pokazał przed rokiem. Pomyłki, kapcie i wycieczki poza drogę nie pozostawiały złudzeń, tym razem Barumka nie była dla niego szczęśliwa.
Na piątym miejscu rajd zakończyli Dominik Stritesky / Jiri Howorka, świetnie jak dotąd jadąca załoga nie poradziła sobie z ciężkimi warunkami i na ostatniej pętli spadła z podium na piąte miejsce wskutek wypadnięcia z drogi.

Po-rajdowe emocje jeszcze długo trzymały wszystkich kibiców, nie ma się co dziwić tylu akcji ratowań i ciężkich dzwonów, ale i zaciętej wali już dawno nie było na rajdzie.
Kto nie był, niech żałuje, ale na otarcie łez mamy dla was niezwykle obszerną relację zdjęciową przygotowaną dla was przez naszego fotografa Rolanda Hanke… zapraszamy.