50 Barum Czech Rally Zlin – Zwycięzcy zawsze są na mecie.

2021 09 08

Pięćdziesiąta, jubileuszowa edycja Barum Czech Rally Zlin, okazała się niesamowicie emocjonująca.
Nie brakowało niespodzianek przyszykowanych przez organizatora, jak zwykle wspaniałej atmosfery, ale przede wszystkim tego, co wszystkich przyciąga do tego rajdu, zaciętej walki do samego końca.
Rajd nie zmienił swego prawdziwie maratońskiego charakteru, kto był, ten wie, że harmonogram rajdu jest napięty jak struny w gitarze a każdy jego uczestnik, ma co robić, od świtu do zmierzchu.
Zawodnicy również dopisali, choć trzeba przyznać, że lisa faworytów do zwycięstwa jeszcze przed startem nieco się przerzedziła.
Na dobry początek na liście zabrakło Nikolaya Gryazina i Craiga Breena ten ostatni rozstał się ze swym sponsorem i w czerowono-białym Hyundaiu zastąpić miał go nasz dobry znajomy Jari Hutttunen.
Kolejne roszady nastały na przedstartowym odcinku testowym gdzie co po niektórzy testowali wytrzymałość swych rajdówek na uderzenia.
Wspomniany Jari Huttunen, przyzwyczajając się do nowych opon przekonał się o twardości szykan z banotów słomy, chwilę później jego los podzieli Filip Mares i obaj panowie z obolałym ego i rozbitym przodem swoich maszyn, dali swym mechanikom nieco pracy.
Testy przypieczętował Aleksiej Łukjaniuk, Rosjanin poszedł dosłownie jak „dzik w sosny” i tym sposobem ubył kolejny kandydat do zwycięstwa, gdyż w przeciwieństwie do Rajdu Polski, serwis nie zabrał się do odbudowy auta.
Pretendentów do pokonania absolutnego króla „Barumki” Jana Kopckyego, szukano więc w Andreasie Mikkelsenie, Jarim Huttunenie lub w którymś ze świetnie znających rajd Czeskim Zawodniku co jak się okazało, miało być strzałem w dziesiątkę.
Nie uprzedzając jednak faktów, rajd zapoczątkował wieczorny odcinek w centrum Zlina, stanowiący nieodzowną część rajdu, a jednocześnie święto dla całego miasta.
Organizatorzy zadbali, by okrągła rocznica była należycie uświetniona, kibice mogli cieszyć się przejazdami Paolo Diany w swym słynnym Fiacie 131 oraz Romana Kresty, lokalnego idola, zasiadającego za kierownicą Fabii WRC w barwach rocznicowego Rajdu Barum.
Na odcinku można było oglądać od wspaniałych aut zabytkowych, poprzez wspaniałe legendy rajdów przez nowoczesne elektryki, choć te zwarzywszy na reakcję, najwidoczniej nie przypadły kibicom do gustu.
Odcinek wygrał nie kto inny jak Jan Kopecky przed Mikkelsenem i Pechem, więc niespodzianek nie było, ale w końcu przed zawodnikami były 2 dni pełne rywalizacji.

Sobotni poranek zaczął się od spoglądania w niebo, wszelkie meteo wróżki zapowiadały przelotne, obfite opady deszczu więc albo miało się meteoradar, albo w doborze opon liczyło się na szczęście.
Pierwszy odcinek wygrał Vaclav Pech jadący Fordem Focusem WRC w Mistrzostwach Czech, niestety, jako że auta WRC nie mogą uczestniczyć w europejskim championacie Pech jechał za całą stawką z 87nr.
Kto zna rajdy, wie, że jazda w tyle powoduje wiele problemów, między innymi z zasyfioną po innych załogach drogą, ten fakt nie przeszkadzał w wygranej i zepchnięciem Kopeckyego na drugie miejsce.
Kolejna próba Hstalkova, czyli połączenie odcinków Semetin i części OSu Trojak, robi naprawdę robi ona wrażenie na zawodnikach.
Bardzo podbijająca, wąska, szybka próba, która dodatkowo rano w częściach leśnych była bardzo śliska to recepta na odpadnięcie z rajdu i nie długo trzeba było czekać na grubego dzwona.
Pechowcami okazała się załoga Dominik Stritesky, Ondrej Krajca, jadący Fabią R5 źle najechali na hopę, nie opanowali lądowania i uderzyli w drzewa.
Szczęściem w nieszczęściu załoga w ostatnich chwili ściągnęła auto do drogi, gdyż między drzewami stali kibice i ewentualny wlot w zieleń, mógłby skończyć się tragicznie Auto auto odbiło się bokiem od drzew, kończąc kompletnie rozbita na poboczu.
Załodze nic się nie stało, odcinek został przerwany a wśród tych, którzy zdążyli go przejechać zwyciężył Jan Kopecky.

Rajd się rozkręcał, czołowa trójka wymieniała się ciosami, tymczasem w tyle zaczynał pokazywać się dobry znajomy z Rajdu Rzeszowskiego Erik Cais.
Dwa razy Trzecie miejsce okraszone, zwycięstwem na „Pinduli” i pierwszą sobotnią pętlę 22 driver skończył na 3 miejscu, spychając z niego Pecha.
Na 6 Miejscu pętlę zakończył Mikko Marczyk, jadąc swoje i nie ryzykując przesadnie, pokazywał się z dobrej strony, zostawiając wielu lokalnych zawodników za sobą.
Z rajdu odpadli Jari Huttunen mistrz polski ratując się, postawił auto bokiem, uderzając w drzewo i kończąc rajd z urwanym tylnym kołem.
Michał Pryczek, którego Subaru po awarii wspomagania uderzyło w rów, również wycofał się z rywalizacji.

Kolejna pętla miała okazać kluczowa dla rajdu, gdyż do gry wkraczała pogoda, była ona jednak na tyle kapryśna, że polewała tylko niektóre odcinki.
Suchą Brezową i Komarow wygrał odrabiający straty Pech, za to mokre Halenkovice Wygrał Cais, mocne tempo utrzymywał Kopecky nieco słabiej wypadał Mikkelsen, ale wciąż nie wypadał poza podium.
Na sam koniec dnia, do przejechania została już tylko Pindula, odcinek, który śni się w koszmarach każdemu, kto mógł się po nim przejechać.
Początek w ciemnym lesie na bardzo wąskiej, krętej i najeżonej pułapkami drodze, pełnej błotnistych cięć i ze zmienną dynamiką jazdy, tak szczerze już przejazd zapoznawczy wywarł na nas niesamowite wrażenie.
Aby atrakcji nie zabrakło, nad odcinkiem przeszła niezła ulewa, a że OS zaczynał się po zmroku, trzeba było mieć „nabiał” na właściwym miejscu, by jechać tam w dobrym tempie.
Tym kimś okazał się Erik Cais, zawodnik, który przez cały rajd piął się w górę stawki, przyszykował kibicom prawdziwą niespodziankę wygrał z Kopeckym o 5,6s i wyrwał na koniec dnia pierwsze miejsce z rąk rywala.
Trzecie miejsce na koniec dnia było w rękach Andreasa Mikkelsena, trzymający wysoki poziom, choć nie ryzykujący wyskoczenia poza podium Norweg jechał swoje, w końcu dawało mu to pewne punkty w Mistrzostwach Europy.
Marczyk skończył dzień na 8 miejscu, głównym powodem tego fakt było ewidentne odpuszczenie Pinduli, Mikko dotarł aż 45 sekund za zwycięzcą i przepuścił przed siebie Maresa i Herciga.

Ostatni dzień miał się stać prawdziwą batalią a jej areną miało stać się 6 odcinków na czele z  25-kilometrowym odcinkiem Majova.
Można by pomyśleć, że sucha nawierzchnia, jaka panowała nad większością OS-ów będzie wygodniejsza dla Kopeckiego
Błąd! To Cais jechał jak w transie, wygrywając z rzędu 4 odcinki i przed ostatnim OSem prowadząc nad rywalem ponad 20 sekund
Gdy w rajdowym świecie czuć było sensację i na mecie power stage czekały już szampany, sprawdziło się stare rajdowe porzekadło „zwycięzcy zawsze są na mecie”.
Liderzy wyruszają na mokrą od padającego deszczu trasę, na slikach w końcu na poprzednich próbach nie padało i gdy zwycięstwo wydaje się być tak bliskie na lewym zakręcie Fiesta R5 urywa się z jezdni uderzając bokiem w drzewa i kończąc na boku.
Serce się krajało gdy Eric Cais krzyczał i przepraszał swoją pilotkę, Jindriske Zakovou za prosty, ale boslesny błąd.
Załodze nic się nie stało, jednak wspaniałe zwycięstwo przeleciało jak złoty sen, wśród wszystkich to jednak to Erik Cais stał się bohaterem rajdu i moralnym zwycięzcą.
Rajd po raz 10 wygrywa stary wyjadacz Jan Kopecky z Janem Halouskem, pokazując, że choć czuje na karku oddech młodych to jeszcze nie dziś czas na detronizację króla „Barumki”
Drugi do mety dojeżdża Andreas Mikkelsen z Jonasem Anderssonem, Norwesko-Szwedzki duet jechał szybko, można by im zarzucić monotonie jednak, powiedzmy sobie szczerze…. będąc na 2 miejscu w Czeskim klasyku niema mowy i słabej jeździe.
Na najniższy stopień podium, rzutem na taśmę wskoczył Filip Mares z Radovanem Buchą pokonując Norberta Hercziga i Ramona Frencza o zaledwie 3,8s co wraz z odpadnięciem Caisa pozwalało cieszyć się na mecie z podium.

Pecha miał Vaclav Pech z Petrem Uchlem, załogę będącą na czwartym miejscu w generalce, zawiódł ich Ford Focus WRC, szkoda, kto wie może to jedna z ostatnich możliwości zobaczenia klasycznego WRC w akcji.
Miko Marczyk wraz z Szymonem Gospodarczykiem uplasowali się ostatecznie na dobrym piątym miejscu, jak na to, że Barum to dla załogi względnie nowy rajd (w 2019r nie ukończyli) to zostawiając za sobą większość Czeskiej stawki, udowodnili swoją świetną formę.
Świetnie poradzili sobie w radzie Dariusz Poloński z Łukaszem Sitkiem, kończąc rajd na 24 pozycji wygrywając w swojej klasie Fiatem 124 Abarth RGT
Łukasz Lewandowski z Adrianem Sadowskim jadący Oplem Corsa Rally 4 w końcowej klasyfikacji skończyli na 45 miejscu a Igor Widłak z Danielem Dymurskim odpadli z klasyfikacji odpadli po odcinku 8.

Rajd trudno nie nazwać za udanym, choć my chcieli, byśmy zwrócić uwagę organizatorom, by w następnej edycji dogadali się z zarządcą lasów Czeskiej Republiki, ci blokowali niektóre dojazdy do lasów, wzywając policję dla tych, którym udało się wjechać na zamkniętą dla ruchu drogę.
My rozumiemy ich troskę o ekologię i oraz pretensje o rozjeżdżanie przyrody, jednak takie tematy powinny być rozwiązywane z organizatorem rajdu, a nie na poziomie kłótni z kibicami (oraz rozdawaniem mandatów) co jak dla nich tak dla samych leśników na pewno nie jest miłe.
Dziękując za bardzo udany rajd zapraszamy na pełną zdjęć galerię, naszego fotografa Rolanda Hanke.