47 Rajd Świdnicki KRAUSE… rajd pełen niespodzianek

2019 05 05

Długo musieliśmy czekać na rozpoczęcie się rajdowego sezonu w Polsce, lecz nie ma co narzekać, gdyż o takim początku mogliśmy do tej pory tylko pomarzyć. Zacznijmy jednak od początku, a tu na dzień dobry rajdowym światkiem zatrzęsła wiadomość o liście startowej.
Sto załóg RSMP i HRSMP w tym aż 11 aut R5 po ostatnim sezonie musiało robić wrażenie nawet na największych malkontentach.
Wszystko to o dziwo, pomimo braku znacznej części zeszłorocznej czołówki, brakowało bowiem Grzegorza Grzyba, Filipa Nivette a Jakub Brzeziński przesiadł się w tym roku do Forda Fiesty Proto, co z automatu wykluczało go z walki o czołowe pozycje w rajdzie.
Nie zabrakło natomiast Mikołaja Marczyka w Fabii R5, Tomasz Kasperczyka w Fieście oraz Zbyszka Gabrysia i Łukasza Byśkiniewicza w Hyundaiach I20 R5. Lista startowa pękała w szwach od nowości, a dokładnie od wysypu wspomnianych Hyundai, do tych aut wsiedli bowiem Maciej Lubiak i Jacek Jurecki, zamieniając swoje przednio napędowe rajdówki. Idąc dalej, w autach z Koreańskim znaczkiem, pojawił się powracający na trasy Mistrzostw Polski Sebastian Frycz oraz zawodnik z Republiki Czeskiej Martin Vlcek. Dodatkowo do czołówki dołączyli Jarosław Kołtun, Marcin Słobodzian i dawno niewidziany na OS-ach Sylwester Płachytka, ci kierowcy z kolei, zasiedli za kierownicami, sprawdzonych w bojach Fordów Fiest R5.
Impreza zapowiadała się więc niesamowicie ciekawie, a rampa startowa uginała się od wspaniałych samochodów i ich załóg.
Jeśli chodzi o trasy Rajdu Świdnickiego, to stanowczo nie były one żadnym odkryciem, ba powiemy więcej. Gdyby nie podwójny przejazd miejskiego odcinka, pomiędzy którym zawodnicy udali się na jeden przejazd, Świdnickiego klasyka z Rościszowa do Walimia, trasa wyglądałaby identycznie jak w zeszłym roku. Nie zmienia to jednak faktu, że by wygrać rajd, w dalszym ciągu trzeba być najszybszym, a kibice świetnie się bawili, obserwując dwukrotny przejazd rajdówek w centrum Świdnicy.
Po wieczornych odcinkach na czele całej stawki figurował Miko Marczyk, który świetnie przygotował się do sezonu i z ponad 11 sekundami przewagi, mógł spokojnie czekać na kolejny dzień zmagań. Tuż zanim uplasował się Marcin Słobodzian, zawodnik ten, po raz pierwszy dosiadał auta R5 i we wspaniałym stylu, przetrzepał skóry pozostałej części stawki. Nie inaczej było na miejscu trzecim, na którym widniał Łukasz Byśkiniewicz, zawodnik zwiedzający dotąd ogon stawki, stanowczo nie próżnował, co wraz ze zmianą pilota na doświadczonego Zbigniewa Cieślara poskutkowało najniższym stopniem podium po pierwszym dniu.
Niedzielne odcinki to już Świdnicka klasyka, szybkie, zdradliwe z dużą ilością syfu, o czym szybko przekonało się kilku zawodników.
Najbardziej pechowym z nich okazał się Zbyszek Gabryś, który do Świdnicy przywiózł pachnącego nowością Hyundaia I20 R5. Niestety wola walki okazała się mocniejsza niż grawitacja i Zbyszek, po tym, jak auto przy dużej prędkości odkleiło się od asfaltu, przeżył jeden z najpoważniej wyglądających wypadków od lat. Auto z dużą prędkością wbiło się w przednią szybą i dachem w drzewo!!! Wyglądało to naprawdę koszmarnie, ale na szczęście załoga wyszła ze zdarzenie tylko z lekkimi obrażeniami. My mamy nadzieję, że pomimo dużych zniszczeń auta zobaczymy załogę Gabryś / Natkaniec zdrowych i radosnych w dalszej części sezonu. Z przygodami podróżowała również Czeska załoga, która już na sobotnim prologu urwała tylne koło. W niedzielę załoga jechała już tylko dla siebie i kibiców, mimo to postanowiła dalej testować wytrzymałość I20 R5, kilkukrotnie wylatując z drogi, na szczęście bez większych zniszczeń. Sporo mówiło się też o wypadku Kacpra Trelikowskiego, jadący Lancerem EVO X, podczas wyprzedzania, wymusił on pierwszeństwo prawidłowo jadącej osobówce, która skręcała w lewo, w wyniku czego osobówka skończyła na dachu w pobliskim potoku. Po mimo że wyglądało to bardzo poważnie, nikomu nic się nie stało a kierowca rajdówki, skończył rajd ze sporym mandatem i rozbitym autem.
Wracając jednak do rywalizacji, to od początku dnia pojawiła się mała sensacja, gdyż już po pierwszym, niedzielnym odcinku zmienił się lider rajdu, którym o zaledwie 0,5 sekundy został Marcin Słobodzian. Miko, chyba przespał ten OS, gdyż z ponad 12-sekundową stratą, musiał od nowa uciekać reszcie stawki. Zielono-Biała Skoda szybko wróciła do swojego tempa, wygrywając z rzędu kolejne cztery OS-y i przed Power Stagem z bezpieczną przewagą liderując w stawce. Na ostatnim odcinku nie było już tak lekko, wygrał go bowiem Marcin Słobodzian, inkasując, cenne 3 punkty i zdobywając ostatecznie drugą lokatę w rajdzie. Drugi był Marczyk, lecz to on cieszył się z pierwszego miejsca na mecie, choć trzeba przyznać że jak na cały rajd z niewielką, zaledwie jedenastosekundową przewagą. Trzecie miejsce zdobył Tomasz Kasperczyk, który już na 4 odcinku zepchnął z podium Łukasza Byśkiniewicza. Ten nie chciał łatwo sprzedać skóry i przez pozostałe odcinki gonił rywala by przed ostatnim OS-em tracić do Kasperczyka zaledwie 6,8 sekundy.
„Byśki” i ostatni OS pojechał szybciej niż rywal jednak nie na tyle, by pozbawić Kasperczyka podium, należą mu się jednak wielkie brawa za olbrzymi postęp. Miejsce piąte to kolejna niespodzianka, zajął je bowiem Sylwester Płachytka, zawodnik mający znikome doświadczenie z autami cztero napędowymi, do tego dawno niezasiadający w rajdówce, świetnie radził sobie na rajdzie, notując w większości czasy w pierwszej piątce. Miejsce 6 w rajdzie trafiło do Jarosława Kołtuna, a z siódemką rajd zakończył Jacek Jurecki.
Pozycja 8 i pierwsze miejsce w Open N trafiło do Jakuba Brzezińskiego, dobrze wszystkim znany „Colin” radził sobie w nowej generacji Fiest Proto wyśmienicie. Przez cały rajd wskakiwał do pierwszej dziesiątki a na ostatnim odcinku, sięgnął nawet po punkt za zajęcie 3-go miejsca na Power Stage. Miejsce 9 zajął jadący dość zachowawczo Maciej Lubiak, jego czasy przez cały czas oscylowały na granicy końca pierwszej dziesiątki i widać było że to wszystko, na co było go stać na tym rajdzie. Czołową dziesiątkę zamknął Piotr Parys, ten młody zawodnik w Fieście Proto radził sobie świetnie, jadąc bardzo widowiskowo i niezmiernie szybko. My jesteśmy niezwykle ciekawi, co uda mu się zwojować w tym sezonie, gdyż talent do jazdy stanowczo ma.
Na koniec chcielibyśmy wyróżnić dwóch kierowców: Tomasza Zbroję jadącego niezmiernie szybko, ale i z głową co zaowocowało 12 pozycją w rajdzie i pierwszą wśród aut przednio napędowych. Jak również Jana Chmielewskiego, który po powrocie do mocnych osiek pokazał że nie zapomniał, jak się jeździ, notując 14 miejsce w rajdzie i pierwsze w klasie 4.

Rajd można uznać za niezwykle udany, dopisała stawka, dopisali kibice nawet pogoda, która w zapowiedziach wyglądała koszmarnie, spłatała wszystkim miłą niespodziankę. Czy można zatem lepiej? Oczywiście! Mamy nadzieję że organizatorzy wprowadzą w kolejnych edycjach imprezy, choć jeden odcinek inny niż te rozgrywane przez lata? My wiemy że to trudne zadanie, że coraz mniej osób chce rajdów koło swojego domu, że organizatorom rzucane są kłody pod nogi, jednak naprawdę warto zadać sobie ten wysiłek.

A teraz naprawdę syta galeria wykonana dla was przez Rolanda Hanke…. zapraszamy.