40 KOVAX Vlašská Rally Valmez czyli Moravskie Monte Carlo

2022 04 22

Początek sezonu krajowego czempionatu to zawsze wielkie emocje, a początek sezonu w Czeskiej Republice to prawdziwe święto. Czemu spytacie?
Wszystko z powodu wspaniałej tradycji rajdowych, jakie sprawiają, że rajdy tam to prawdziwe święto dla każdego kibica jak i zawodnika.
Nie inaczej było i tym razem a na starcie 40 KOVAX Vlašská Rally Valmez kibice mogli być bardzo miło zaskoczeni

Jako że rajd odbywał się jako Mistrzostwa Czech i Słowacji z obu krajów nie zabrakło czołówki zawodników, dodatkowo na liście startowej pojawiło się kilka ciekawych nazwisk.
Prawdziwym zaskoczeniem było pojawienie się Toma Kristenssona z Andreasem Johanssonem, mistrz świata juniorów WRC ze Szwecji dosiadał Hyundaia i20 R5 i przyjechał do Czech treningowo.
Wraz z nim na liście pojawił się jego rodak Victor Hansen i Victor Johansson w Fieście Rally 4.
Wśród zawodników nie zabrakło Polaków na czele z Mistrzem Polski Mikołajem Marczykiem, którego plany na ten sezon dotyczą Mistrzostw Świata a rajd w Czechach, traktował jako rozgrzewkę przed Rajdem Chorwacji.
Oprócz niego na starcie pojawił się Maciej Lubiak, Rafał Kwiatkowski w Subaru i Filip Pindel w Peugeocie 208 Rally 4.

Motoryzacyjnie kibice mogli czuć się nasyceni oprócz zastępu aut R5 na trasach Vlašskiego Meziříčí stanęło bowiem wiele wspaniałych aut w tym naprawdę kilka perełek rajdowego światka.
Jako że zrezygnowano z zakazu startów samochodów WRC na trasach Mistrzostw Czech, kibice mogli oglądać aż trzy  auta tej klasy.
Dobrze znanego z poprzednich edycji Forda Focusa WRC Vaclava Pecha, Forda Fiesty RS WRC Jaroslava Melicharka ze Słowacji oraz Mini John Cooper Works WRC Tomasa Kurki.
Dodatkowo na trasie kibice mogli podziwiać między innymi Renault Clio S1600, Porsche 977 GT3, Forda Escorta RS Cosworth, Opla Kadetta C oraz pięknego Alpine A110 RGT.
Organizatorzy również się postarali, przygotowane przez nich odcinki w stosunku do poprzednich edycji były w znacznej większości nowe, choć było to i na plus i na minus rajdu.
Z pewnością plusem była fantastyczna zmienna charakterystyka rajdu, szerokie szybkie partii a chwile później wąskie nierówne asfalty z dużą ilością syfu to może podobać się każdemu miłośnikowi tego sportu.
Dla kibiców natomiast minusem była dość słaba dostępność odcinków, więc aby dostać się w najlepsze miejsca, trzeba było sporo się nachodzić po Morawskim Pogórzu. Jednak jak wiadomo dla kibica rajdowego, nie ma rzeczy niemożliwych i fani rajdów dość licznie przybyli na odcinki.

Dramaturgii w rajdzie postanowiła dodać pogoda i jak odcinek testowy przebiegał po suchym, tak już na ceremonii startu przypomniało się stare przysłowie o Kwietniu, co przeplata. Już następnego dnia pogoda pokazała swoje gorsze oblicze temperatura spadła, w dolnych partiach padał deszcz a w górnych nawet śnieg lub zmrożone krupy.
W takich warunkach szybko wyłoniła się czołówka rajdu i tu zaskoczenia nie było Kopecky, Pech, Mareś, to oni wymieniali się pośród zwycięzców odcinków i nie wyglądało na to, by ktokolwiek miał im dorównać.
Pogoda równo wszystkim dawała się we znaki i mało było załóg, które nie miały mniejszych lub większych kłopotów na coraz bardziej błotnistych odcinkach.
Na odcinku Lesna na wodzie popłynęli Adam Brezik w Fabii R5 i Miroslav Ciz w Peugeocie 208, załogi podczas hamowani nie zmieścili się w wąską partię zakrętów, kończąc rajd w rowie lub w krzewach na szczęście z stratami tylko w sprzęcie. Przygodę miał też Martin Vlcek, który postawił swojego nowego Hyundaia na dachu, szczęśliwie pojechał dalej jedynie z kilkoma zadrapaniami i zbitą tylną szybą.
Prawdziwą furorę sprawił jednak kawałek odcinka Lesna gdzie po długim napędzaniu zawodnicy mieli odhamować się do lewego 90-stopniowego zakrętu.
Niby nic ciekawego a po mokrym zakręt zamienił się w prawdziwą ślizgawkę i parę załóg poszło w pole, a znaczna część musiała się nawracać.
Gdy nadszedł czas na wieczorny odcinek w centrum miasta, pogoda postanowiła usunąć większość chmur i pokazać się z lepszej strony więc zawodnicy mogli pościgać się po suchym.

Po długim dniu na miejscu lidera znajdował się nie ko inny, jak Jan Kopecky, który o 10 sekund przeganiał Maresa i o 22s Pecha, jako 4 rajd kończył świetnie jadący Marczyk a piąty Kristensson.
Ostatni dzień rajdu zapowiadał się więc bardzo ciekawie, dwie ponad 8 km próby i najdłuższy prawie 20 km odcinek miały zdecydować o tym kto wygra rajd.
Od ostrego początku zaczął Kopecky, wygrywając pierwsze 2 odcinki a na 3 notując drugi czas odskakując Maresowi na 15 sekund.
Pech i Mares nie tracili jednak z oczu najważniejszego rywala.
Co zatem stało się na ostatniej pętli a tak naprawdę na najdłuższym odcinku, to już tylko czołowi zawodnicy raczą wiedzieć.
Fakt, faktem pogoda po raz kolejny pokazała swoje zmienne oblicze i nad odcinkami co raz świeciło słońce lub padały śnieżne krupy, ale czy to może być powodem takiego obrotu spraw?

Od początku jednak! Ostatnia pętla zaczęła się od nieco słabszej dyspozycji lidera, który z niewielką stratą zakończył OS na 7 miejscu, OS wygrał Mares a klasyfikacja pozostawała bez zmian.
Na kolejnej próbie wyraźnie lepszym tempem popisał się Pech i choć odrobił zaledwie 5 sekund to w klasyfikacji przeskoczył Mareśa a do lidera zbliżył się na 10 sekund.
O wyniku rajdu miał zatem zadecydować OS Velka Lhota liczący ponad 19 km i to właśnie na tej szybkiej próbie doszło do prawdziwego przewrotu w rajdzie.

Odcinek wygrał Vaclav Pech w Fordzie Focusie WRC o 3 sekundy wyprzedzając Filipa Mareśa i o ponad 18 sekund Jana Kopeckiego, który nie tylko stracił pozycję lidera, ale spadł na trzecie miejsce.
Co takiego się stało, że na ostatnim odcinku „Honza” stracił prawie sekundę na kilometrze OS-owym?
Tego do dziś nie wiemy. Nasz fotograf Roland był w połowie tego odcinka i jak twierdzi, wszystko wyglądało ok.
Rajd został wiec zakończony a jego zwycięzcą został Vaclav Pech z Petrem Uhelem, na drugim miejscu uplasował się Filip Mareś z Radovanem Buchą a na najniższym stopniu podium znalazł się Jan Kopecky z Janem Hlouśkem A jak poszło naszym zawodnikom?

Miko Marczyk / Szymon Gospodarczyk – tu nie ma pola do dyskusji, Miko, mimo że uznać rajd za bardzo udany kończąc go tuż za czołową trójką, bądźmy szczerzy utrzymywać tempo Czeskich zawodników na ich terenie to nie lichy wyczyn.
I choć do zwycięzcy Polak stracił prawie 2 minuty, to zdobywając dwa pierwsze i dwa drugie miejsca oraz wygrywając odcinek testowy, zaznaczył swoją dobrą dyspozycję, w przypomnijmy, w treningowym występie.

Maciej Lubiak / Grzegorz Dachowski – tu już nie było tak różowo, biało-czarna Skoda Fabia polskiej załogi plasowała się w okolicach 7-8 miejsca, ale jechała też z przygodami, notując straty i ostatecznie zakończyła rajd na 8 miejscu.
Jednak pochwalić trzeba naszych zawodników z innego powodu, załoga postanowiła chyba bawić się dobrze kilka razy można było zobaczyć ich samochód zapinający siarczystego boka. Taki styl jazdy w wykonaniu Lubiaka to mała nowość, miejmy nadzieję, że taki styl będzie odtąd dominował i na Polskich OS-ach.

Rafał Kwiatkowski / Jacek Zieliński – Subaru gr N nie miało zbytniej konkurencji, jadąc bardzo stabilnie, zajęła 3 miejsce w klasie.

Filip Pindel / Krzysztof Pietruszka – Załoga jechała z przygodami, na drugim odcinku znacznie spadła w klasyfikacji z powodu przygody i opuszczenia drogi jednak od tego momentu było tylko lepiej. Peugeot 208 Polaków piął się powoli w górę, by rajd zakończyć na 34 pozycji i 4 w swojej klasie.

Rajd zakończył się wiec bardzo emocjonująco, choć z wielu względów nie był to łatwy rajd jak dla zawodników tak kibiców. Nam osobiście nieco żal takich miejsc jak tor Tatry w Koprivnicach, gdyż odcinek testowy, który potem stał się odcinkiem specjalnym, nie był raczej jakimś specjalny wyzwaniem dla zawodników, ani widowiskiem dla kibiców. Tak czy siak, rajd stanowił bardzo udany początek sezonu i cieszymy się, że mogliśmy w nim wziąć udział.
A teraz zapraszamy na pełną relację zdjęciową naszego fotografa Rolanda Hanke.